Cytuj:
Szkoda ze nie ma fotek ale mysle ze jak przyjda wakacje i zaczniesz jezdzic z tata w trasy to foty beda jezeli masz aparat.
Wiesz ja juź nie jestem też takim zapaleńcem jak niektórzy młodsi koledzy na forum, bo ja już mam niestety 23 lata
i napewno nie będe jeździł całe wakacje z tatą. Z drugiej strony zależy to od tego czy nadal będą katować Rosje czy w wakacje będą jeździć na zachód ze świeżymi owocami. Bo jeżeli będą trasy non stop na wschód to jest jasną rzeczą że ja tam nie pojadę ale jak sie trafi coś ciekawego na zachód to napewno zobaczycie relację z trasy i fotki również
Dobra zabieram się do opisu ostatniej trasy taty...
[ Dodano: Sro, 25.04.2007, 18:31 ]
trasa od 12.04 do 25.04 oczywiście do Rosji
W czwartek o 4 rano staruszek wystartował z podwórka do Trzebini na załadunek. Miał załadować 21T gliceryny, a na Rosję wozi się max 20T
ale jak mówi zlecenie tak też załadowali. Następnie udał sie na urząd celny do Dąbrowy Górniczej. Szybko go odprawili ale czas pracy się skończył i trzeba było kręcić 9.
W piątek nad ranem ruszył w stronę wschodniej granicy. Na Kukurykach kolejka jak .... ale z gliceryną sie na szczęście nie stoi
.
I tu się zaczynają znowu cyrki! Białoruska strona nie wpuściła zestawu za to że jest przeładowany
Kazali się zawracać i ich to nic nie interesuje. Na szczęście znalazł się jakiś " rozgarnięty " i po poważnej rozmowie kazał zrobić nawrotkę i podjechać raz jeszcze. O dziwo za drugim podejściem auto już nie było przeładowane
jakiś cud czy coś
Na białoruskiej stronie wyszła pauza a w sobotę rano dalsza droga w stroę ukochanej Rosji. Gliceryna miała jechać do Jarosławia, ok. 300km na północ od Moskwy, ale na tamożnie trzeba było jechać do Tambov jakieś 400km na południe od Moskwy. Jednym słowem paranoja.
W niedziele wieczorem staruszek dojechał a w zasadzie dowlekł się do Tambov, bo drogi tam są tragiczne! Cały poniedziałek zeszło na tamożni i okazało się jeszcze że nie ma miejsca w Jarosławiu i rozładunek będzie w Biełgorodzie. Zawsze to bliżej niż do Jarosławia ale potem do Kstova ponad 1200km pustego przelotu po ładunek powrotny.
Po małej negocjacji ceny frachtu staruszek ruszył na rozładunek do Biełgorodu ( dla niewtajemniczonych to miasto koło ukraińskiej granicy niedaleko Charkova ). W czwartek nastąpił rozładunek, dzięki Bogu bez żadnych problemów i staruszek ruszył w drogę do Kstova po parafinę. Z Biełgorodu wyszło ponad 1200km pustego przelotu tak więc na piątek na załadunek nie dało się w żaden sposób dotrzeć
. Załadunek został więc przełożony na poniedziałek, więc nie trzeba było gnać na złamanie karku. W Dzierżyńsku tata umył cysternę a w sobotę wieczorem przyjechał do Kstova. Niedziela upłynęła na nic nie robieniu a w poniedziałek tata załadował parafinę i nawet zdążył się odprawić i kawałek drogi ujechać.
Na wspaniałych rosyjskich drogach urwał się lewy amortyzator na ciągniku i dalsza jazda była troszkę męcząca. Trzeba było go całkowicie odkręcić i jechać na samej poduszce i to ostrożnie aby za bardzo się nie bujało gdyż mogłoby się to skończyć wyrwaniem poduszki
, ale wszysko było ok.
Jak pech to pech. Do kompletu walnął zawór sterujący od poduszek na cysternie i 2 razy tata się zatrzymywał i pompował powietrze do poduszek przewodami hamulcowymi.
Na Orszy było czysto, na Kuźnicy także szybko poszło bo bokiem
i dzisiaj ( środa 25.04 ) o 14 tata już parkował się na podwórku.
Jutro ma rozładunek w Czechowicach-Dziedzicach więc w nocy wyjeżdza i nawet nie ma czasu przykręcić tego amortyzatora i wymianić tego zaworu. Ale jak jutro wróci to w piątek sie postawi zestaw na warsztat i zostanie wyleczona z tego co go boli i zanosi się na weekend w domku bo jeden z naszych już w tym tygodniu leciał na Rosję z emulsją. Ale spedytorka już mówiła że następny kurs będzię ....
oczywiście że do Rosji, tylko jeszcze nie wiadomo czy z emulsją czy gliceryną, ale to nie wcześniej niż w poniedziałek, przecież trzeba posiedzieć pare dni w domu