Autor
Wiadomość
Post Wysłano: 23 lip 2008, 15:36

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 17 mar 2008, 16:34
Posty: 712
Lokalizacja: SM

Wiesz może i to, że ten co dla niego liczą się tylko pieniądze będzie "ostro" pracował to i może masz rację, ale:
1. Będzie jeździł jak wariat byle by tylko kilometry nabić,
2.Będzie "oszczędzał"
3. Kierowca lubiący jazdę będzie dbał o swój samochód.


Post Wysłano: 23 lip 2008, 15:57
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 maja 2007, 11:42
Posty: 394
Samochód: cokolwiek dadza

Wiadomo, we wszystkim musi byc jakis umiar i balans. Jesli na rozmowie kwalifikacyjnej przychodzi dyzio marzyciel i opowiada o tym jak to on sobie bedzie wielkim tirem mknal przez europe, i ze dlatego chce pracowac, to nie ma o czym mowic. Ale po czlowieku chyba widac czy ma on poczucie obowiazku, czy zdaje sobie sprawe z tego ze jest juz doroslym czlowiekiem, ma obowiazki, i jest odpowiedzialny i zdaje sobie sprawe z tego ze to jest jego praca, a nie chwilowe hobby.
Jesli przychodzi do Ciebie czlowiek, ktorego dziadek byl kierowca, wujek byl kierowca, ojciec byl kierowca, brat jest kierowca, i on sam tez chce zostac kierowca, jest zafascynowany tym zawodem, ale tez zna go od podszewki, to co w tym zlego? Pewnie po pewnym czasie ta fascynacja odejdzie, ale taki pracownik na pewno bedzie Cie kosztowal mniej.
Natomiast jesli przyjdzie do Ciebie gosciu, ktory siada na tira, bo tam dobra kasa, to ja bym mial watpliwosci, bo guzik o tym zawodzie wie, a jeszcze po miesiacu stwierdzi, ze tak owszem kasa dobra, ale to nie dla niego, bo poza domem, bo samotnie, bo srodowisko mu nie odpowiada i odejdzie, i szukaj sobie nowego pracownika.

Nie tylko pieniadze motywuja czlowieka. Kilka osob na tym czy innym forum podawalo przyklady ludzi, ktorzy pracowali na wyzszych stanowiska, super kasa i robi prawko i siadali za kierownice, bo to lubili, i w tym beda najlepsi.


Post Wysłano: 23 lip 2008, 17:19
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 cze 2008, 10:58
Posty: 52
GG: 0

Trochę chyba źle zrozumieliście moje intencje. Pasja fajna rzecz, tylko to nie ona decyduje o tym jak będziesz jechał, czy będziesz dbał o auto itp. itd. Wcale nie trzeba mieć pasji żeby być dobrym górnikiem, żołnierzem lub kimkolwiek innym. O Twojej/mojej przydatności do zawodu decyduje inny zespół cech. To, że ktoś lubi jeździć, nie oznacza, że robi to dobrze. Faktem też jest, że dzieci drajwerów lepiej są przygotowane do zawodu, bo nawet jadąc na fotelu obok można wiele się nauczyć.


Post Wysłano: 23 lip 2008, 20:09
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 29 gru 2007, 10:01
Posty: 85
GG: 0
Lokalizacja: zza siedmioma górami

Cytuj:
natomiast kierowcy z powołania kasa jest obojętna, więc utrzymać go w reżimie pracy jest niesłychanie trudno, czasem wręcz nie możliwe.
Mozna miec powolanie i tez isc na kase bo czasem jest ona i tez potrtzebna np. utrzymanie rodziny lub chąc sobie porostu dobrze zarabiac w swoim zawodzie i tym samym go lubiąc

Oczywiście mówiać tu o powołaniu mówimy o checi wykonywania tego zawodu a nie o wielkich marzeniach jazdą super ciezarówka

Ktos tu chyba zle zrozumial słowo powołanie o którym tu ciagle jest mowa, Powołanie bycia kierowcą = zainteresowanie w tym zawodzie

Sam kolega Cyryl jak dobrze pamietam pisal iz zawsze kierowcy chcacy wykonywac ten zawod beda lepsi od tych ktorzy wykonuja go z braku wykształcenia lub z powodu duzych pieniedzy wiec nie rozumiem dlaczego sam siebie teraz cyryl zaprzecza


Post Wysłano: 24 lip 2008, 3:56

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 27 sty 2008, 1:42
Posty: 60
Lokalizacja: Wrocław / Monachium

no i właśnie o to chodzi koyotes24 ...

jak ktoś na rozmowie o pracę jako kierowca mówi, że ciężarówki są taaaakie fajne, że je kocha od dawna, to jego powołanie, zawsze marzył o jeżdżeniu dużym autem i chce pracować - to znaczy, że jest nawiedzony i trzeba go unikać, a nie zatrudniać.

ja pisząc o pasji miałem na myśli właśnie zainteresowanie zawodem. tzn ktoś chce zostać kierowcą, więc wie więcej od innych o samochodach, naczepach, interesuje się przepisami, które dość często się zmieniają, wie dlaczego silnik pracuje, albo co zrobić, żeby pracował, albo dlaczego właśnie dzisiaj pracuje inaczej, itd.
a jak czegoś nie wie, to stara się dowiedzieć ... po prostu taka osoba wychodzi poza obowiązkowe zadania kierowcy ...
uważam po prostu, że zawód wykonywany dobrze jest lubić, a pasja dla mnie jest w takim wypadku zaletą, bo człowiek za pasją to nie jest od razu ktoś nieobowiązkowy, czy jeżdżący jak mu się podoba ...


Post Wysłano: 24 lip 2008, 6:04
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6330
Lokalizacja: Wrocław

Cytuj:
...Sam kolega Cyryl jak dobrze pamietam pisal iz zawsze kierowcy chcacy wykonywac ten zawod beda lepsi od tych ktorzy wykonuja go z braku wykształcenia lub z powodu duzych pieniedzy wiec nie rozumiem dlaczego sam siebie teraz cyryl zaprzecza
coś nie tak, powołując się na moje wypowiedzi proszę cytować dosłownie.
co prawda nie pamiętam żebym coś takiego pisał, ale z samej logiki jest to trochę nie spójne.
kierowcą chcącym wykonywać zawód kierowcy może być ten dla kasy, ale i ten z powołania. różnią się tylko motywacją.

może koledzy specjalnie nie rozumieją, lub ich wyobrażenie jest trochę inne o sposobie nagradzania.
w każdej pracy są pewne formy w których pracownik musi się zmieścić. jeżeli w jakieś firmie płacą od kilometra, to nie znaczy, że kierowcy, któremu zależy na forsie zapłacą za miesiąc jeżdżenia w kółko na pusto.
każda trasa ma określone zleceniem transportowym miejsca za- i rozładunku, daty i nawet godziny wykonania tych czynności. zlecenie transportowe musi być zakończone zdaniem listów przewozowych i innych dokumentów (według zlecenia) potwierdzonych przez odbiorcę, bo bez tego nie będzie kasy dla firmy, a co za tym idzie dla kierowcy.

kierowca z powołania nie zawsze rozumie lub chce zrozumieć, że jego praca to wykonywanie usług, a nie skrzyżowanie biura turystycznego z zaspokajaniem własnych potrzeb.

nie chcę tu z kandydatów na kierowców wykluczać fascynatów, bo jak już pisałem jest taki wiek, którym nie jest to szkodliwe, ale wręcz motywujące. ale w raz z dorastaniem, zdobywaniem uprawnień musi to ustąpić miejsca pierszeństwa poczuciu obowiązku wykonania nałożonych zadań. ta fascynacja może sobie zostać, ale nie na pierwszym miejscu.
więc jeżeli przychodzi do mnie kandydat na kierowcę, to on przychodzi do pracy, nie pogadać o samochodach, nie popisać na forum o ciężarówkach, ale po to aby wykonać zlecenia transportowe dla klienta, dla którygo pojazd zaczyna się i kończy na skrzyni ładunkowej.

jeżeli jestem w kanjpie to dla mnie ważniejsze jest, nie to czy kucharz ma powołanie (bo to nie konkurs kucharski), ale czy wykonał tak prozaiczna rzecz jak umycie rąk.

jeżeli na rozmowie kwalifikacyjnej wychodzi, że dla tego człowieka jest ważniejsza jego fascynacja, niż poczucie obowiązku, to musi on jeszcze dojrzeć. nie każdy chce płacić za ten czas dojrzewania, a często pokrywać koszty tego dojrzewania.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Post Wysłano: 24 lip 2008, 9:53
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 cze 2008, 10:58
Posty: 52
GG: 0

Cytuj:
Ktos tu chyba zle zrozumial słowo powołanie o którym tu ciagle jest mowa, Powołanie bycia kierowcą = zainteresowanie w tym zawodzie
Cytuj:
ja pisząc o pasji miałem na myśli właśnie zainteresowanie zawodem. tzn ktoś chce zostać kierowcą, więc wie więcej od innych o samochodach, naczepach, interesuje się przepisami, które dość często się zmieniają, wie dlaczego silnik pracuje, albo co zrobić, żeby pracował, albo dlaczego właśnie dzisiaj pracuje inaczej, itd.
Nie wiem skąd macie takie przekonanie, że jak ktoś robi coś dla kasy to zaraz ma na wszystko olej. Nie jestem jakimś super pasjonatem, ale chce wiedzieć co i jak, żeby nie stać 2 dni czekając gdzieś w czarnej d... na kogoś. Przepisami się interesuje, żeby nie płacić mandatów i jeździć dobrze, nie mieć nikogo na sumieniu, a nie dlatego, że są takie fascynujące.
Po prostu znam swoje obowiązki i je wykonuje, a to, że lubię jeździć i daje mi to satysfakcję, to nie powinno obchodzić mojego szefa. On ma swoje obowiązki i tylko dlatego, że lubię to co robię nie będę cały weekend w kanale siedział, bo jego obowiązkiem jest załatwić serwis auta. Jak jeżdżę np. wanną, to zainteresowanie silosonaczepami do niczego nie jest mi potrzebna. Będę potrzebował to się dowiem.

Nie wiem skąd to uproszczenie, że ktoś robi coś dla kasy to zaraz syf w aucie, a o stanie technicznym to szkoda gadać, a pasjonat to odwrotnie. Lubię jeździć, ale będę jeździł tam gdzie są dobre warunki.

Żeby było jasne, ja wcale nie mówię, że człowiek który ma powołanie jest gorszy. Powtarzam się, sumienność , uczciwość, umiejętności to są ważne cechy pracownika/kierowcy a pasja/powołanie jest atutem, który nie gwarantuje posiadania poprzednich cech.

Także koledzy nie generalizujcie, bo to nie ma większego sensu.

Pozdrawiam


Post Wysłano: 24 lip 2008, 12:30

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 27 sty 2008, 1:42
Posty: 60
Lokalizacja: Wrocław / Monachium

Cytuj:
Nie wiem skąd macie takie przekonanie ...
ano kolego z doświadczenia ...
Cytuj:
... ktoś robi coś dla kasy to zaraz syf w aucie ...
nigdy nawet czegoś takiego nie sugerowałem ...

wiadomo, że jak ktoś idzie do pracy to ona jest najważniejsza, a pasja to tylko dodatek. po prostu coś więcej. obowiązkowość, odpowiedzialność, sumienność, schludność, itd to podstawy, o których w ogóle nie ma co dyskutować. bo albo są, albo ich nie ma ... i wtedy też nie ma kierowcy.

ja tylko pośrednio jestem związany z transportem. po prostu zlecam, od czasu do czasu, przewożenie maszyn budowlanych ... widziałem podejście kierowców z pasją do kierowania, ale i mam do czynienia z tymi "tylko za kasę"
po prostu czasami ta kasa bierze górę i zapominają o odpowiedzialności ... ale konkretnie. znam takiego (jeździ swoim autem - jednoosobowa działalność), który dla większej kasy potrafi nie spinać ładunków (maszyn) jak jeździ po mieście, bo szybciej, bo zrobi więcej kursów. inny kierowca "za kasę" przyjeżdża do warsztatu i mówi "auto się zepsuło" jak się go pyta co konkretnie, to odpowiada, że nie jest mechanikiem. (oczywiście to jest w uproszczeniu powiedziane, proszę nie czepiać się słów)
natomiast kierowca z pasją, znam kilku takich, to nie tylko obowiązkowość, czysta kabina ;) , ale i źródło wszelkich nowinek. w wolnym czasie szuka w internecie nowości w przepisach (nie dlatego, że są fascynujące :) ) nowości w samochodach, w warsztacie dopilnuje dokręcenia każdej śrubki, nie dlatego, że nie ufa mechanikom, ale dlatego, że po prostu to lubi, bo chce wiedzieć co się zepsuło i dlaczego. znajduje nowe zlecenia (tak, tak ... po prostu tu pogada, tam pogada) - dodam, że facet ma ponad 50 lat, ma też własną rodzinę :) i jeździł już chyba wszystkim od autobusów po gabaryty.
np ostatnio znalazł tańsze łańcuchy do mocowania maszyn w Bielsku (jak miał tam kurs), a dodam, że to w żaden sposób nie należy do jego obowiązków.
jakoś nigdy nie słyszałem od niego, że to jego pasja, że kocha ciężarówki - to po prostu widać.

takich przykładów jest całe mnóstwo, ale nie chodzi o to aby się rozpisywać, bo tak sobie myślę, że właściwie chyba wszyscy mówimy o tym samym. tylko jedni to nazywają to pasją czy powołaniem, a inni boją się tych słów, jak ognia :) , albo mylą młodzieńczą fascynację (wtedy, gdy nie ma się pojęcia o zawodzie - tylko z opowiadań) z pasją do zawodu dojrzałego kierowcy czy pracownika.


Post Wysłano: 24 lip 2008, 13:04
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6330
Lokalizacja: Wrocław

wydaje mi się, że trochę przedobrzyliśmy klasyfikując kierowców na tych z powołaniem i tych za kasę.

otóż najcześciej te motywacje nie wystepują całkowicie samodzielnie.
największy fascynat samochodów ciężarowych nie pojedzie za darmo, jak i większość kierowców pracujących dla kasy ma jakiś sentyment do pojazdów ciężarowych.
różny jest stopień udziału w motywacji jednego i drugiego elementu.

jeżeli ktoś nie zabija innych ludzi to najczęściej nie dlatego, że za to grozi mu kara przewidziana kodeksem karym, ale dlatego że takie ma przekonania.

jeżeli ja jako kierowca wybieram najkrótszą trasę, to dlatego że:
1. więcej kilometrów to większe koszta,
2. wstyd byłoby mi jako profesjonaliście nie znaleźć najkrótszej drogi.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Post Wysłano: 24 lip 2008, 13:50
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 cze 2008, 10:58
Posty: 52
GG: 0

Cytuj:
wydaje mi się, że trochę przedobrzyliśmy klasyfikując kierowców na tych z powołaniem i tych za kasę.

otóż najcześciej te motywacje nie wystepują całkowicie samodzielnie.
największy fascynat samochodów ciężarowych nie pojedzie za darmo, jak i większość kierowców pracujących dla kasy ma jakiś sentyment do pojazdów ciężarowych.
różny jest stopień udziału w motywacji jednego i drugiego elementu.
Cytuj:
takich przykładów jest całe mnóstwo, ale nie chodzi o to aby się rozpisywać, bo tak sobie myślę, że właściwie chyba wszyscy mówimy o tym samym. tylko jedni to nazywają to pasją czy powołaniem, a inni boją się tych słów, jak ognia :) , albo mylą młodzieńczą fascynację (wtedy, gdy nie ma się pojęcia o zawodzie - tylko z opowiadań) z pasją do zawodu dojrzałego kierowcy czy pracownika.
O, i tego sie trzymajmy :)

Kolego Keating z różnie to bywa z kierowcami i szefami, zresztą jak to z ludźmi. Miałem kiedyś takiego, że jak mu zgłaszałem usterkę, to w odpowiedzi słyszałem ,,Jak pierd..lnie całkiem to się wymieni". Jak jeździłem na busach kiedyś, to jak się przyjmowałem do roboty to słyszałem od kierownika ,, choćbyś miał wylewać tą ropę do rowu ten bus ma spalać tyle i tyle...". Niektóre zachowania kierowców są wymuszone. Zresztą wielu z Was dobrze o tym wie, bo z nie jednego pieca chleb jedliście. Jak szef dobrze traktuje kierowcę to ma duże szanse, że ten mu się odwdzięczy, czy to szanując auto, czy załatwiając jakieś zlecenie, dobre firmy mają małą rotację pracowników. A gdzie traktują człowieka jak ,,murzyna" to i pasjonat ma w d... auto i firmę bo rozgląda się za czymś innym.


Post Wysłano: 24 lip 2008, 14:05

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 27 sty 2008, 1:42
Posty: 60
Lokalizacja: Wrocław / Monachium

czyli w sumie jesteśmy zgodni ;)

żaden kierowca nie pojedzie za darmo, a ten z pasją pozwoli firmie jeszcze zaoszczędzić, czasami sporo kasy. nie wynika to tylko z profesjonalizmu. a i często wiek człowieka nie ma nic do rzeczy. bo może być i młody fascynat i stary - różnią się tylko doświadczeniem.

oto przykład z życia: tym samym autem (celowo nie podaję marki) przez pewien czas jeździło 2 kierowców obaj w podobnym wieku - po 50 -tce. od jakiegoś czasu auto zaczęło palić coraz więcej, aż doszło do tego, że paliło ponad 51 l./100 km (kradzież nie wchodziła w grę - monitoring w zbiorniku :) ) przy tym strasznie się grzało (dwa puste kontenery na pace (czyli tyle co nic) i jadąc pod Górę św. Anny na autostradzie kierowcy wjeżdżali na 4 razy (4 postoje) bo tak się grzało. a tu trzeba wykonywać zlecenia, trzeba zarabiać. autoryzowany serwis mówił, że to niby pompa, potem, że chłodnica zabita, itd. ten pasjonat, o którym pisałem niemal nie spał po nocach, gadał z mechanikami, dzwonił do znajomoch co to może być. drugi nie przejmował się, bo to nie jego problem. obaj mają płacone stałe pensje (wysokie) + diety. więc nie ma dla nich znaczenia czy stoją, czy jadą. w końcu ten pasjonat podpowiedział w serwisie mechanikom i ... usterka usunięta, auto pali znowu około 30 l/100 km. dodam, że jako kierowcy obaj są bardzo dobrzy, zawsze czyste kabiny ;) , po prostu profesjonaliści, jednak ten jeden ma jeszcze to "coś" :).
to tylko kropelka w morzu zalet. myślę, że pracodawca będzie "płakał" jak ten pasjonat odejdzie na emeryturę.
kolejna zaleta np podkładanie po pasy specjalnych materiałów, aby się nie przecierały o ładunek. a skacząc np po kontenerach wcale nie jest łatwo je tam podłożyć, czasem któraś spadnie, a czas leci itd. co Wam będę gadał, sami pewnie wiecie co mam na myśli ;)

i jeszcze jedno ... osobiście bardzo lubię ludzi z pasją, nie tylko do zawodu wykonywanego.
moim zdaniem Ci z pasją do zawodu będą nawet bardziej odpowiedzialni, bo mają więcej do stracenia. np nie wsiądą do samochodu na kacu, bo mogą stracić nie tylko pracę, wolność, ale i pasję - będą mogli lizać, przysłowiowego lizaka przez szybę.

kolego "Tylko_Spokojnie" coś w tym jest co mówisz ... niestety pasjonat będzie się bardziej męczył, jak go potraktują jak murzyna ... ale to już kwestia szefa - co chce, to będzie miał w firmie. jak zacznie okradać ludzi z wypłat, to oni go będą okradać z paliwa. jak będzie miał w d... naprawy auta, to ci najlepsi kierowcy uciekną, bo nie będą chcieli siebie, albo kogoś zabić ... w dzisiejszych czasach (niższe bezrobocie, firmy poszukujące kierowców) można, jako kierowca, coraz częściej powiedzieć "nie", dla własnego / innych bezpieczeństwa, albo po prostu dla zdrowia psychicznego.


Post Wysłano: 24 lip 2008, 14:26
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 02 cze 2008, 10:58
Posty: 52
GG: 0

Cytuj:
czyli w sumie jesteśmy zgodni ;)
Hehe, no i gitarka.

Pozdrawiam i powodzonka życzę:)


Post Wysłano: 28 lip 2008, 16:43
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 28 lip 2008, 15:18
Posty: 542
GG: 6150050
Samochód: zielony

Od zawsze chciałem być kierowcą, bo ojciec też nim był :D Generalnie chodzi i zawsze mi chodziło o to żeby być w tym co robię jak najlepszym, bez względu na to co robię - taka uwaga tylko.
U mnie sytuacja mniej więcej taka jak u KornFanHead, z tym że studiuję dziennie i jak do tej pory jeżdżę tylko busami na fuchy, no i przez wakacje od zeszłego roku :twisted:

Pewnie, że jak pierwszy raz pojechałem w trasę to było prawdziwe zderzenie marzeń ze ścianą rzeczywistości... :wink:

Ale dzięki zacięciu i pomocy ojca, który jeździł kiedyś na truckach w ciągu tygodnia się wkręciłem, i jeździłem do końca zeszłych wakacji bez większych przygód, podczas gdy kierowcy z konkurencyjnej firmy rozbijali się regularnie po opadach deszczu :mrgreen:
Generalnie robiłem to, co do mnie należało, w bardzo dobrym tempie... A o auto to MUSIAŁEM sam dbać, bo pracodawcę nic nie obchodził stan techniczny... na wymianę opon przez 2,5 miesiąca się nie doczekałem, podobnie z końcówkami drążka, a klocki hamulcowe to tydzień czasu po osiągnięciu stanu maksymalnego zajechania po długich namowach mi zmieniono. Przy stłucze (nie z mojej winy; tylko służbówka uszkodzona) musiałem sam pokrywać koszty naprawy, bo jakbym się starał przez ubezpieczenie od sprawcy, to gliny od razu zabierają dowód i mandat dla mnie... :/ Szczęśliwie skończyło się na 20zł (wklejenie lusterka) 8)

Więc lekko wcale nie było, ale powiedzmy sobie szczerze - nigdy nie jest, zwłaszcza jak nie siedzi się w biurze na rządowej posadce ;-) - a mimo tego jeżeli miałbym okazję wrócić do tej pracy (bo akurat nie załapałem się w te wakacje na etat - tylko rozwożę ludzi na imprezy :-P ), to oczywiście bym to zrobił, tyle że na nieco innych warunkach niż poprzednio - głównie sprawa wynagrodzenia... No i auto tylko sprawne z kompletem dokumentów - jak coś nie tak to masz dać zastępcze, albo sam nim jedziesz. :]

Oczywiście planuję zrobić jeszcze co najmniej C i C+E, a w dalszej perspektywie może i D... Chociaż szczerze powiem, że nie wiem czy akurat będę ze wszystkich tych uprawnień korzystał zawodowo :U

_________________
A/B/BE/C/CE/D/DE :twisted:
Star 244/Atego 1223/F2000 32.403/FH13 440/TGA 18.480/TGS 18.440/Axor 1840/Stralis 450
Solbusy/SOR-y/Setry
Oświetlenie i nagłośnienie ostrzegawcze - montaż, naprawa, modyfikacje


Post Wysłano: 28 lip 2008, 18:53
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 13 lut 2007, 20:39
Posty: 2088
GG: 1
Samochód: R420
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Ja de facto dzisiaj sam na sam pierwszy raz miałem kontakt z praca jako kierowca.

Uczucia są mieszane, pomimo tego że robie to, co tak kocham - jeżdże. (transit)

Dodatkowe trudności to:

- praca od 24 do 9 a stawka jakby taka mizerna dzienna....
- z tone, dwie trzeba przerzucić na własnych rękach,...
- auto jest niesprawne (wybity krzyżak wałka kierowniczego) i trzeba sie prosić o naprawe, a za chwile autu skonczy sie pozwolenie czasowe (nie podbito badania technicznego). Stan auta jest opłakany i jak chce sie jechac w miare normalnie to trzeba sie modlić żeby nic sie nie stało.
- Auto jest szare brzydkie przerdzewiałe zajechane i mało co w nim działa ;-) no ale przynajmnie jest duże i trzeba sie troche natrudzić ;-) ma silnik 2,5 D wbrew pozorom daje rade aczkolwiek trzeba kręcić jak benzynowca

Jazda w sumie jest średnio satysfakcjonująca z uwagi na w/w poza tym strach o przewrócenie sie ładunku

Praca ma swoje zalety, puste drogi w nocy itd, ale trzeba w dzień odsypiać.
Tak więc faktycznie rzeczywistosc to rzeczywistość.

Chociaż w sumie to najgorzej chyba traktowany kierowca takiego busa... tu zaniesie tam zawiezie... to jest najniższy szczebel kariery i trzeba przez to przejsć ;-)

Faktury, zwroty cuda na kiju i pilnowanie zeby sie nie pomyliło co gdzie dla kogo.

Moja praca jest o tyle fajna że nigdzie sie nie spieszy, bo czasu jest cała masa. Z reguły zaladuje sie o trzeciej-czwartej (wczesniej czekając ponad godzine aż upieką) a potem mam 2 godziny (do 6) do otwarcia pierwszego sklepu... pomijając jeden całodobowy który od razu oblatuje. Więc moge robić z czasem co chce, tylko co można robić w nocy prócz wrócenia do domu i uzupełnienia termosu i obejrzenia powtorek rozmow w toku o 3 nad ranem? :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Rano wstaje slonce, wali po zmęczonych oczach i ostatnie dwie godziny to już sie jedzie na chama przed siebie...

Najgorszy w tym wszystkim jest...
SMRóD PIECZYWA!

Nie przypuszczałem że bede miał taki problem, ale po 3 dniach obcowania w kółko wokół i W piekarni (wysokie temperatury, bardzo intensywne zapachy), te same zapachy w samochodzie.....

Powiem szczerze mdli mnie na ten zapach. w aucie nie mam szyby ściany grodziowej i dolatuje na bieżaco smród mąki, ciastek, lukrów, cukrów...

To sie tak wydaje, a potem nawet jak wracam do domu ubranie mi tym smierdzi...:)

Mimo wszystko JESZCZE nie narzekam. Dzisiaj znowu lece na 24 i zobaczymy.

Dzisiaj już bedzie luźno bo wiem co i jak;-) dzisiaj było troche stresu


Post Wysłano: 28 lip 2008, 19:41
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 01 kwie 2005, 15:36
Posty: 6330
Lokalizacja: Wrocław

Cytuj:
...Najgorszy w tym wszystkim jest...
SMRóD PIECZYWA!

Nie przypuszczałem że bede miał taki problem, ale po 3 dniach obcowania w kółko wokół i W piekarni (wysokie temperatury, bardzo intensywne zapachy), te same zapachy w samochodzie.....

Powiem szczerze mdli mnie na ten zapach. w aucie nie mam szyby ściany grodziowej i dolatuje na bieżaco smród mąki, ciastek, lukrów, cukrów...

To sie tak wydaje, a potem nawet jak wracam do domu ubranie mi tym smierdzi...:)
zacznij jeździć ze zwierzętami, to jeszcze zatęsknisz do zapachu pieczywa.

_________________
https://www.youtube.com/user/SzkolaTransportu/featured


Ostatnio zmieniony 28 lip 2008, 19:54 przez Mca, łącznie zmieniany 2 razy.
Ale na talerzu nie śmierdzi.


Post Wysłano: 28 lip 2008, 20:59
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 13 lut 2007, 20:39
Posty: 2088
GG: 1
Samochód: R420
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Cyryl już wiem dlaczego sugerowałes mi iśc do GLSu ;-)


Post Wysłano: 28 lip 2008, 21:36

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 03 kwie 2007, 17:10
Posty: 199
GG: 1
Samochód: BMW E70 4.8i
Lokalizacja: Tu i tam

Dobra kierowcy z powołania i cała reszta fanatyków :).Dodam coś od siebie. Osobiscie odchodze od takich pojęć bo nie mają racjonalnego wytłumaczenia: jedynie co jest to kierowca i dobry lub bardzo dobry kierowca.
Podam 2 przykłady ktorych byłem świadkiem.
1. Gosciu niedawno zrobił prawko na C i znalazł ogłoszenie w prasie: Zatrudnie kier. kat C. Dzwoni. Dzień dobry w sprawie ogłoszenia i zaczyna sie rozmowa. Pyta pracodawcy kolejno: Czym bede jeździć? pożniej: Co musze wozić? poźniej: Sam musze za/ładować czy ktoś to za mnie zrobi?
Ja osobiście nie widze takiego człowieka za kierownica taczki na budowie bo wogole nie bedzie z niego porzytku - takie jest moje zdanie
2. Osoba jeźdzaca 25 lat ciezarówka przez ostatnie 2 lata wogole nie w zawodzie bo nagle dość jazdy i wszystkiego. Troche mechanikuje troche byla na zachodzie na dorobku. Wraca do PL, i idzie odrazu na kierowce. Po krotkiej rozmowie mowi mi ze wszedzie gdzie pracował przez te 2 lata nie było źle. Ale jednak to nie to co za kierownica.

Nasuwa mi sie tu teraz taka myśl i może bedzie prawda dla niektorych osob na forum. Można kochać cieżarówki - owszem - ale też trzeba pokochać transport a według mnie to duża różnica.
Czekam na krytyke i uznania heh :)
Pozdrawiam


Post Wysłano: 28 lip 2008, 22:37
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 13 lut 2007, 20:39
Posty: 2088
GG: 1
Samochód: R420
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Odnośnie punktu pierwszego.

Wiesz co ja jestem zdania że pracodawca we własnym interesie powinien bez fochów odpowiadac na takie pytania.

Bo pierwsze niedoswiadczonego on sobie i tak wydoi, placąc mu grosze, a po drugie to chyba lepiej zadać 100 pytań przed niż przyjśc do pracy na tydzień, miesiac i odejśc?

poza tym trudno żeby ktoś po kursie kat C (tak jak ja) znał realia takiej albo takiej pracy... gdzies sie bedzie trzeba tego nauczyć.

Może chodzi Ci o to że taki rozmówca jest w gorącej wodzie kąpany i zadaje te wszystkie pytania przy pierwszej rozmowie telefonicznej.

Może faktycznie lepiej sie spotkać a telefonicznie mu nie zawracać głowy, tu sie zgodze.

Wiesz co pewno jestem dla Ciebie idealnym pracownikiem, przyjąłem sie do piekarni niewiedząc gdzie bede jeździł, czym oraz w jakich godzinach.

Efekt jest taki ze po pierwszym dniu pracy jeszcze nawet nie mam stawki ustalonej, bo kierowniczka oraz sekretarki nie mogą za szefa podjac takiej decyzji a szef jest rzadko osiagalny

ale co tam przerób musi być piekarnia zapier.... ktoś to musi zawieśc

Tylko widzisz ja sobie przez takie zgrzyty (na przykład że domagam sie naprawy auta, bo nie chce skonczyc na drzewie albo w rowie) powodują ze któregoś dnia po prostu oddam kluczyki.

Czy to jest korzystne dla pracodawcy?


Post Wysłano: 28 lip 2008, 22:48

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik


Rejestracja: 29 cze 2008, 10:22
Posty: 29
GG: 0
Lokalizacja: Staszów

Witam!
Jeśli chodzi o pierwszy przykład, który podał Kol. kamil325 to nie widzę w sumie nic niestosownego w pytaniach, które zadawał kandydat do pracy. Myślę, że dzwoniący po prostu zadawał pytania związane ze swoją <przyszłą> pracą i próbował ustalić fakty, żeby uniknąć póżniej niedomówień i kłopotów. A jeśli chodzi o pracodawcę to myślę, że wolał konkretnie na takie pytania odpowiedzieć i zatrudnić człowieka, który wie na co się decyduje a nie kandydata typu: "Panie mam C i mogę robić wszystko", a po tygodniu nie pojawi się w pracy bo nie miał pojęcia, że musi pomóc w załadunku i zabezpieczyć ładunek i wogóle już mu sie nie podoba.
Pracodawca też zadaje pytania i nie jest to z jego strony wścibstwo tylko ustalenie plusów i minusów potencjalnego pracownika.
Możesz oczywiscie mieć inne zdanie, ale ja będąc na miejscu pracodawcy nie skreślał bym ze startu takiego człowieka.

>pozdrawiam Marcin.


Post Wysłano: 28 lip 2008, 23:53
Awatar użytkownika

Użytkownik

Offline

Offline

Użytkownik

Awatar użytkownika


Rejestracja: 16 sie 2007, 22:31
Posty: 411
Lokalizacja: Kielce/Ipswich

Cytuj:
Pyta pracodawcy kolejno: Czym bede jeździć? pożniej: Co musze wozić? poźniej: Sam musze za/ładować czy ktoś to za mnie zrobi?
No ja bym jeszcze dodał ze 4 pytania i bede miał wszystko co musze wiedzieć o nowej pracy.
Przecież każda praca jest inna a jest istotne co bedzie woził, bo możesz jeździć cysterną, wywrotką, pod kontenerami itd :P
I to jest ważne bo każda praca ma inna specyfike, jeżeli nie było w ogłoszeniu sprecyzowane wypadałoby sie zapytać. Jeżeli Ty przez telefon powiesz OK pasuje mi, przyjdziesz na drugi dzien na 7 rano w trampkach i wyskoczysz na kopalni/budowie z wywrotki to powodzenia. Albo przyjdziesz ubrany tak jak na rozmowie, a przyjdzie Ci ładować, zabezpieczać ładunek poskakać wkoło to też raczej nie halo.
Cytuj:
Ja osobiście nie widze takiego człowieka za kierownica taczki na budowie bo wogole nie bedzie z niego porzytku
A ja bym Ci tą taczkę powierzył :)
Nie chciałem być wscipski


Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do: